PGE twierdzi, że w Polsce prąd jest tani. To zależy, jak policzymy

"Stop manipulacji! Ceny prądu dla odbiorców są jednymi z najniższych w Europie" - pod takim hasłem kampanię informacyjną uruchomiła Polska Grupa Energetyczna (PGE), spółka z większościowym udziałem Skarbu Państwa. Rzeczywiście, koszty energii elektrycznej dla gospodarstw w Polsce są obecnie niższe, niż w większości krajów Unii. Ale już jeśli spojrzeć na ceny według parytetu siły nabywczej albo na to, co dzieje się na rynku energii, sytuacja wygląda gorzej.

"Polskie gospodarstwa domowe płacą za energię znacznie mniej od średniej europejskiej - wynika z danych Agencji Rynku Energii. Dzieje się tak dzięki rządowej Tarczy solidarnościowej, która skutecznie powstrzymała wzrost cen energii elektrycznej". Tak podaje PGE w swojej najnowszej kampanii. Jak tłumaczy spółka - chociaż nie wskazuje konkretnych wypowiedzi - akcja powstała w odpowiedzi "na działania dezinformacyjne, kwestionujące realnie niskie koszty energii elektrycznej w Polsce". 

Reklama

W Interii Biznes bierzemy pod lupę dane przywoływane przez PGE. Sprawdziliśmy też, ile średnio w lipcu kosztował prąd w Unii Europejskiej i czy naprawdę w Polsce jest tak tanio, jak przekonuje Polska Grupa Energetyczna.

Maksymalna cena prądu w 2023 roku

Powołując się na dane Agencji Rynku Energii (ARE), PGE wskazuje, że maksymalna cena energii elektrycznej brutto w Polsce jest niższa niż średnio w UE czy w państwach takich jak Francja, Niemcy czy Włochy. Jak podaje ARE, a za nią PGE, średni poziom limitu cen w wybranych siedemnastu państwach europejskich to 256,21 euro za 1 MWh (megawatogodzina). W Polsce to 185,36 euro. 

Porównywanie cen prądu w Europie za pomocą maksymalnych stawek ma jednak zasadniczą wadę - cena maksymalna może być wyższa, niż średnio rzeczywiście płaci większość mieszkańców danego państwa. Chociażby przez to, jak działają ceny maksymalne w różnych państwach. Dobrze pokazuje to przykład Polski, użyty w samej kampanii PGE:

Oznacza to, że owszem, najwyższa cena, jaką zapłacimy w Polsce za prąd, to ok. 185 euro za MWh. Ale duża część z nas płaci tak naprawdę mniej, bo nie zużywa prądu ponad limit. Ceny maksymalne są podobnie skonstruowane w innych państwach, jak choćby w Niemczech czy na Węgrzech - niższa cena obowiązuje do określonego zużycia.

Prąd w Budapeszcie tańszy, niż w Warszawie

Porównywanie samych cen maksymalnych za 1 MWh prądu jest mało miarodajne także ze względu na to, że cena za energię elektryczną to nie jedyny składnik rachunków za prąd. Do tego dochodzi podatek VAT (uwzględniony przez ARE), akcyza, czy różnego rodzaju opłaty za dystrybucję. Ich wysokość może mocno wpływać na wielkość rachunku w danym kraju.

Zestawieniem, który uwzględnia te opłaty, jak również obowiązujące w krajach UE środki osłonowe jest Household Energy Price Index (HEPI, Indeks Cen Energii dla Gospodarstw Domowych) opracowywany co miesiąc przez firmę Vaasa ETT. HEPI to projekt który powstał z inicjatywy dwóch europejskich regulatorów energii, austriackiego Energie-Control oraz węgierskiego MEKH. Sprawdziliśmy, jak Polska wypada w tym zestawieniu. 

Autorzy HEPI porównują ceny oferowane klientom przez dostawców prądu w europejskich stolicach na początku każdego miesiąca. Według tego zestawienia średnia cena prądu w tych dwudziestu siedmiu miastach Unii wynosiła w lipcu 26,34 centy za 1 kWh, czyli 263,4 euro za 1 MWh. W Warszawie było to 232,7 euro - a więc i w tym rankingu Polska wypada poniżej średniej. Najtaniej było na Węgrzech - średnia cena prądu w Budapeszcie dla gospodarstw domowych wyniosła 99,2 euro. Najdrożej było zaś w Irlandii. Prąd w Dublinie kosztował w lipcu 471,2 euro za 1 MWh. Dokładne dane z raportu HEPI przedstawia poniższa mapa:

Jak czytamy w raporcie, na 232,7 euro za 1 kWh prądu w Warszawie składają się:

  • 127,6 euro za energię,
  • 60,5 euro za opłaty związane z dystrybucją,
  • 43,5 euro podatku VAT.

232,7 euro to równowartość około 1036 zł (według kursu z 11 sierpnia). 

Prąd w Polsce jest tani? Nie z tej perspektywy

Indeks opracowany przez Vaasa ETT uwzględnia jednak nie tylko nominalne ceny energii elektrycznej. Firma bada także koszty prądu według standardu siły nabywczej. W różnych krajach takie same kwoty nie są tyle samo warte. Np. za 10 euro nie kupimy tyle samo w Luksemburgu i Polsce. Nie będziemy na taką kwotę także tak samo długo pracować. Standard siły nabywczej (PPS) to sztucznie przyjęta jednostka, pozwalająca na porównania cen między krajami z uwzględnieniem tych różnic.

W tej jednostce średnia cena prądu w UE w lipcu wyniosła 283,4 - podają autorzy lipcowego raportu HEPI. Są kraje, w tym ujęciu nadal było stosunkowo drogo. Np. Dublin, najdroższy pod względem cen nominalnych, nadal należał do trzech najdroższych miast w Unii w ujęciu PPS. Cena energii według standardu siły nabywczej wyniosła tam 393,7. Podobnie w obu ujęciach - cen rzeczywistych i PPS - dwoma najtańszymi miastami UE były Valletta i Budapeszt. 

Ale są miejsca, gdzie było inaczej. Jednym z nich jest polska stolica - wskaźnik dla Warszawy wyniósł 364,3. To uczyniło nas 6. najdroższym państwem w tym ujęciu. W relacji do kosztów innych towarów i usług prąd wcale nie jest więc w Polsce tani - wynika z zestawienia HEPI.  

Ceny w pozostałych stolicach UE przedstawia poniższa mapa:

Ceny hurtowe najwyższe w Europie

Do tego obraz cen prądu w Polsce zmienia się zupełnie, jeśli spojrzymy na ceny energii na rynku hurtowym. To giełda na którym energię kupują dostawcy prądu, dostarczający ją dalej do odbiorców. Ceny na tym rynku zmieniają się podobnie jak ceny ropy, gazu czy innych surowców - w zależności od popytu oraz podaży. Dodatkowym czynnikiem jest kwestia źródła energii. Przykładowo, kiedy w 2022 roku rekordowo drogi był gaz, energia z krajów UE bazujących na tym surowcu w produkcji prądu była bardzo droga.  

Owszem, ceny hurtowe nie mają bezpośredniego przełożenia na wysokość rachunków, jakie płacimy w danym momencie. Ale to podstawowy koszt dla dostawców prądu, którzy muszą uwzględnić przy przygotowywaniu taryf to, ile w danym roku płacili za prąd i ile prawdopodobnie będą płacić w kolejnym. W tym roku to przełożenie jest mocno zaburzone ze względu na działania osłonowe, jakie podjęło wiele rządów UE - zamrożenia cen, obniżki podatków, wprowadzenie dopłat do rachunków itp. Giełda jednak nie przestała działać, a koszty, jakie muszą ponosić firmy operujące na tej podstawie, mogą w naturalny sposób wpływać na ceny prądu, kiedy specjalne regulacje przestaną już obowiązywać. 

Pod względem hurtowych cen energii nie ulega zaś wątpliwości, że w Polsce jest obecnie drogo w porównaniu do innych krajów UE. Jak wynika z zestawienia przygotowanego przez firmę Energy Solution, średnie hurtowe ceny energii elektrycznej w lipcu w naszym kraju należały do najwyższych w Europie. 

Czy prąd w Polsce jest drogi (i dlaczego tak)

Na rynku SPOT - gdzie robi się bieżące zakupy energii, z dostawą na następny dzień - w Polsce w lipcu było wręcz najdrożej w Europie. Podczas gdy średnia cena 1 MWh wyniosła w UE ok. 84 euro, w Polsce tyle samo energii kosztowało 118,6 euro, czyli ok. 42 proc. więcej, niż średnio w UE. 

Odpowiedź, skąd w Polsce wysokie ceny na rynku energii, jest dość prosta. Wszystko przez wysoki udział węgla w naszym miksie energetycznym. To on obecnie podbija ceny polskiego prądu. Inne państwa UE korzystają zaś ze znaczącego udziału OZE w miksie i ze spadku cen gazu, który jest dużo tańszy niż przed rokiem. 

Ze względu na tę różnicę cen Polska zresztą w ubiegłym miesiącu zwiększyła import energii zza granicy - taniej było po prostu kupować energię z Niemiec, niż korzystać z krajowej produkcji. Więcej o tym zjawisku pisaliśmy w tym artykule.

Jeśli chodzi o kontrakty długoterminowe z dostawą na lipiec 2024 roku, Polska nie była co prawda najdroższa w Unii, ale i średnia dla całej UE była wysoka. Jak podaje Energy Solution, wyniosła 130,1 euro. Ceny w poszczególnych państwach przedstawia poniższa mapa:

Najdrożej było, dość zaskakująco, we Francji - wynika z danych zebranych przez firmę. Tam kontrakty były wyceniane na ponad 168 euro. Jak wskazują analitycy, wynika to z obaw o stan energetyki atomowej w tym kraju - francuskie elektrownie dość często w ostatnich latach notują przestoje. Niedawny zamach stanu w Nigrze, stawiający pod znakiem zapytania dostępność paliwa do takich elektrowni, może jeszcze pogłębić problem.  

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ceny prądu | ceny energii | energetyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »