Spis treści:
- Jarosław Kaczyński rozpoczął kongres PiS. Wskazał inwestycje jako papierek lakmusowy gospodarki
- "Bez kredytu tego świata by nie było"
- Plan Morawieckiego - ambicje, które nie wypaliły
- Finanse publiczne - ostrzeżenie przed kryzysem
W Katowicach rozpoczęła się w piątek (24.10.) konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości "Myśląc Polska". Jarosław Kaczyński zainaugurował wystąpieniem dwudniowe obrady, które mają wyznaczyć kierunek dla ugrupowania po miesiącach politycznych turbulencji.
Tym razem ton wystąpienia lidera PiS był wyraźnie gospodarczy - mniej o ideologii, więcej o liczbach i danych. W centrum uwagi znalazły się inwestycje, finanse publiczne i kondycja krajowego kapitału. W tle słychać było echo niepokoju o stan budżetu i spowalniającą gospodarkę. W tym kontekście wystąpienie Kaczyńskiego rozpoczynające konwencję można uznać za próbę nowego otwarcia i powrotu do ekonomicznych korzeni partii.
Jarosław Kaczyński rozpoczął kongres PiS. Wskazał inwestycje jako papierek lakmusowy gospodarki
Było to przemówienie bez fajerwerków, ale z wyraźną próbą narzucenia PiS-owi nowej agendy - bardziej realistycznej, skupionej na gospodarce, a mniej na ideologii.
"Inwestycje są ściśle związane ze sprawami gospodarczymi" - podkreślał Jarosław Kaczyński, otwierając konwencję. Zwracał uwagę, że "w programie PiS inwestycje zawsze były punktem wyjścia" do rozmowy o rozwoju kraju. "Udział inwestycji w PKB jest ciągle niewysoki. Można powiedzieć nawet, że często zdecydowanie niski" - mówił, wskazując na problem, który jego zdaniem powinien być jednym z głównych tematów dyskusji w Katowicach.
Według danych za 2024 r. Polskiego Instytutu Ekonomicznego opublikowanych w czerwcu 2025 r., Polska ma dziś jedną z najniższych stóp inwestycji w Unii Europejskiej - 16,9 proc. PKB wobec 21,2 proc. średniej unijnej. Co więcej, od 2015 roku różnica ta systematycznie się pogłębia. W sektorze prywatnym inwestycje sięgają zaledwie 9,1 proc. PKB, a w gospodarstwach domowych 3,6 proc. - oba wskaźniki należą do najniższych w UE.
W "planie Morawieckiego" - strategii gospodarczej z pierwszych lat rządów ZP - zakładano, że stopa inwestycji wzrośnie do nawet 25 proc. PKB. Stało się inaczej. W kolejnych latach zamiast rosnąć - spadała.
"Bez kredytu tego świata by nie było"
Jednym z kluczowych fragmentów przemówienia był apel Kaczyńskiego do polskich przedsiębiorców. "Polski kapitał niewiele inwestuje, jeszcze mniej z kredytu, a przecież to kredyt stworzył dzisiejszy świat - świat rozwinięty z takimi ogromnymi możliwościami. Bez kredytu po prostu tego świata by nie było" - mówił prezes PiS.
Otwarcie wezwał do odważniejszego sięgania po finansowanie zewnętrzne. "Trzeba umieć ryzykować, trzeba umieć korzystać" - dodał, wskazując na deficyt mentalny, który - jak wynika też z raportu PIE - stanowi realną barierę inwestycyjną.
Z badań wynika bowiem, że polskie firmy rzadko decydują się na inwestycje długoterminowe. W 2024 roku aż połowa z nich nie planowała żadnych nowych projektów, częściej z powodu niepewności niż braku środków. Te, które inwestowały, skupiały się głównie na zakupie maszyn czy środków transportu. Innowacje, automatyzacja i sztuczna inteligencja pozostają wciąż niszowe.
Plan Morawieckiego - ambicje, które nie wypaliły
Chociaż Jarosław Kaczyński nie odnosił się bezpośrednio do tzw. planu Morawieckiego, to jego słowa można czytać jak podsumowanie tamtej wizji. W 2016 roku Mateusz Morawiecki zapowiadał wzrost stopy inwestycji nawet do 25 proc. PKB, rozwój krajowego kapitału i skok technologiczny. Po niemal dekadzie okazało się, że te cele pozostały na papierze.
Kaczyński przyznał, że "mimo niezłego wzrostu gospodarczego" Polska nie zdołała zbudować trwałych podstaw rozwoju opartego na inwestycjach. I choć jego słowa nie były wymierzone w konkretne osoby, to w tle pobrzmiewała ocena całego okresu rządów PiS: skuteczna polityka redystrybucji nie przełożyła się na wzrost produktywności ani aktywności inwestycyjnej.
Finanse publiczne - ostrzeżenie przed kryzysem
W drugiej części wystąpienia ton Jarosława Kaczyńskiego wyraźnie się zaostrzył. "Bardzo ciężki kryzys w finansach publicznych" - tak prezes PiS określił obecną sytuację budżetu. W jego ocenie Polacy "jeszcze tego nie zauważają", ale symptomy już są widoczne: rosnący deficyt, lokalne problemy z zatrudnieniem i pogarszająca się kondycja samorządów.
"Musimy powiedzieć sobie jasno: przede wszystkim gospodarka, przede wszystkim naprawa finansów publicznych" - wskazywał. Przypomniał, że w 2005 roku PiS zaczynał rządy właśnie od porządkowania budżetu. Dziś, jego zdaniem, trzeba powtórzyć ten scenariusz. "Wszystkie nasze decyzje i programowe, i personalne będą musiały być właśnie tej sprawie podporządkowane" - zapowiedział.
To nie tylko ostrzeżenie, ale też deklaracja zmiany priorytetów. Po latach polityki transferowej PiS deklaruje, że chce ponownie postawić na równowagę fiskalną i odbudowę wiarygodności finansów państwa.
Nie było także typowego dla Jarosława Kaczyńskiego triumfalizmu. Wręcz przeciwnie - momentami w przemówieniu wybrzmiewał ton autokrytyczny. "Inwestycje są efektywne, ale niewątpliwie powinny być większe" - przyznał.
Agata Siwek











