Spis treści:
- Dronowe marzenie, czyli zderzenie innowacji z liczbami, które nie wybaczają
- Przemysł stoi w miejscu, gdy doktryna wojny mknie do przodu
- UAV po polsku. Konstrukcje, które pokazują potencjał
- Robotyka lądowa jako najmocniejsza polska karta
- Administracja nadrabia straty. Wreszcie pojawia się szybka ścieżka
- Branża w pułapce. Rynek cywilny nie przyjmie sprzętu, wojsko boi się ryzykować
Polski sektor dronowy rozwija się szybko, lecz nadal jest zakładnikiem własnej skali. Raport przygotowany przez Polski Fundusz Rozwoju i opisany przez money.pl ujawnia rzeczywisty potencjał młodych firm oraz dystans dzielący ich możliwości od potrzeb nowoczesnej armii. To spojrzenie na branżę nie tylko przez pryzmat technologii, lecz także mechanizmów państwowych i realiów wojennych, które dramatycznie zmieniają definicję gotowości.
Dronowe marzenie, czyli zderzenie innowacji z liczbami, które nie wybaczają
Analiza PFR unaocznia, że Polska dysponuje nowoczesną myślą techniczną, zdolną konkurować z czołowymi ekipami inżynierskimi świata. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy te innowacje porówna się z zapotrzebowaniem frontu. Z szacunków Funduszu wynika, że łączna miesięczna produkcja wszystkich analizowanych polskich firm wynosi około 1600 dronów. Dla niektórych brzmiałoby to imponująco, lecz w kontekście wojny totalnej traci znaczenie.
Autorzy raportu przypominają, że Ukraina w drugiej połowie 2025 roku była w stanie wytwarzać lub montować około 200 tys. bezzałogowców miesięcznie. Ta liczba pokazuje, jak ogromny dystans dzieli ambicje polskiej branży od masowej produkcji, która decyduje dziś o przewadze taktycznej. Fundusz zwraca uwagę, że "racjonalnie należałoby zakładać, że w sytuacji kryzysowej, istotne zwiększenie możliwości produkcyjnych - pomijając nawet ograniczenia finansowe - to kwestia wielu miesięcy, jeśli nie lat zmian".
Przemysł stoi w miejscu, gdy doktryna wojny mknie do przodu
Raport opisany przez money.pl ujmuje rozwój technologii dronowych w trzech etapach: od dużych platform MALE, przez rewolucję Maviców i FPV, po wchodzące właśnie na front systemy autonomiczne, odporne na zakłócenia i prowadzone z użyciem sztucznej inteligencji.
Trzecia generacja dronów zmienia zasady gry. Maszyny nie muszą już polegać na łączności radiowej, potrafią działać w pełni autonomicznie, a rozwiązania sterowane światłowodowo omijają walkę radioelektroniczną całkowicie.
Ta transformacja nie oszczędza nikogo. Według analityków PFR "większość rozwiązań dostępnych w Polsce znajduje się na etapie 2.0". Polskie konstrukcje są dopracowane, lecz nie odpowiadają jeszcze na to, co zaczyna dominować na współczesnych polach walki.
UAV po polsku. Konstrukcje, które pokazują potencjał
Zgromadzone w raporcie projekty prezentują szeroki zakres zastosowań i inżynierskiej kreatywności. SPQ Poland buduje drony, które mają być szybkie w użyciu i łatwe w przenoszeniu. Spider Tube V4 po złożeniu mieści się w tubie o średnicy 80 mm, dzięki czemu operator może uruchomić go w mniej niż 10 sekund. Inne ich konstrukcje, jak Thor V4 czy Hermes II V8, dowodzą, że firma potrafi stworzyć zarówno lekkie zwiadowce, jak i ciężkie platformy, które wykonywały autonomiczne loty nad stolicą w czasie pandemii.
W Rzeszowie działa SkyAssist, którego taktyczny dron płatowiec zdobywał doświadczenie bojowe na Ukrainie. Jego systemy zaprojektowano tak, by chronić maszynę przed ingerencją z zewnątrz i eliminować fałszywe dane nawigacyjne.
Orbotix z kolei rozwija drona uderzeniowego wykorzystującego algorytmy sztucznej inteligencji. Money.pl zwraca uwagę, że Wasper-1 potrafi śledzić cel także wtedy, gdy operator traci z nim łączność, co zbliża go do światowych trendów technologii kamikaze.
W Mielcu powstaje z kolei projekt o zupełnie innym przeznaczeniu. Eurotech rozwija system HAASTA, który w jednej wersji prowadzi rozpoznanie, a w drugiej - "Hunter" - ma fizycznie niszczyć wrogie drony, działając w społecznych formacjach po siedem maszyn.
Potencjał widać także w projektach JSW Nowe Projekty. Konstrukcje o zróżnicowanej skali: od Mroźnego i Świstaka po ciężkiego Wielkiego, zdolnego przenosić ładunek do 8 kg i pracować na wodzie, podkreślają ponadprzeciętną elastyczność polskich zespołów.
Robotyka lądowa jako najmocniejsza polska karta
Przegląd PFR nie kończy się na maszynach powietrznych. To w obszarze robotów lądowych Polska zdobyła najbardziej stabilną pozycję. Sieć Badawcza Łukasiewicz - PIAP od lat projektuje systemy używane na całym świecie, a w raporcie znalazła się cała rodzina tych robotów - od lekkiego Fenixa, przez średniego Gryfa, aż po ogromnego Ibisa i potężnego HUNTeRa stworzonego m.in. do patrolowania granic i wsparcia ogniowego. PIAP posiada pełne prawa własności do swoich konstrukcji, co eliminuje ryzyko zależności od zagranicznych licencji.
Rynek uzupełnia warszawski Macro-System. Ich Gnom i Goblin powstały z myślą o walce. Gnom można spakować do plecaka, a Goblin to sześciokołowa platforma uzbrojona w karabin maszynowy i przeznaczona do wspierania piechoty.
W raporcie PFR opisanym przez money.pl znalazły się również polskie bezzałogowce nawodne i podwodne. K2sea projektuje jednostki o dużej odporności na warunki morskie, wykorzystywane w hydrografii. Marine Technology rozwija zaawansowanego HydroDrona, używanego do mapowania dna i inspekcji infrastruktury krytycznej. Pod wodą działa Aquarius ROV od Aquatici, zastępujący nurków w miejscach, gdzie wejście człowieka jest ryzykowne lub niemożliwe.
Administracja nadrabia straty. Wreszcie pojawia się szybka ścieżka
Przez lata startupy dronowe były blokowane przetargami projektowanymi pod duże koncerny, co sprawiało, że wiele firm z innowacyjnymi prototypami nigdy nie doczekało się wdrożenia. Money.pl podkreśla, że w 2025 roku nastąpił przełom. MON zdecydował, że systemy bezzałogowe, które zostały pozytywnie przetestowane przez wojsko, nie są już objęte przepisami Prawa Zamówień Publicznych. To rozwiązanie, o które branża zabiegała od lat.
Powołano Inspektorat Wojsk Bezzałogowych Systemów Uzbrojenia, a w planach jest Ośrodek Systemów Autonomicznych. Na liście pojawiło się ponad 30 deregulacji: od prawa lotniczego po kwestie podatkowe. W raporcie podkreślono, że "zmiany te […] mogą w sposób znaczący przyczynić się do rozwoju niektórych z opisywanych przez nas podmiotów".
Branża w pułapce. Rynek cywilny nie przyjmie sprzętu, wojsko boi się ryzykować
Najtrudniejszy fragment analizy dotyczy finansowania. Produkty "dual use" okazują się zbyt drogie dla cywilnego odbiorcy, a jednocześnie zbyt mało sprawdzone dla armii. Dopóki wojsko nie złoży dużych zamówień, firmy nie będą w stanie zwiększyć produkcji. Dopóki produkcja nie wzrośnie, wojsko nie będzie miało pewności, że sprzęt można kupić w liczbie wystarczającej na wypadek wojny.
PFR ostrzega, że wiele firm nie przetrwa bez szybkich zamówień: "są to często podmioty, które […] nie będą w stanie kontynuować działalności".
Polska ma technologie i ludzi, którzy potrafią budować nowoczesne drony. Ma też firmy, których produkty zbierają doświadczenie bojowe w Ukrainie. Brakuje jedynie skali, bez której cały potencjał pozostanie w fazie prototypów. Raport PFR opisany przez money.pl wskazuje wyraźnie: jeśli deregulacje nie przełożą się na realne kontrakty, Polska będzie musiała polegać na imporcie, gdy pojawi się moment próby.













