Spis treści:
- Lewica celuje w podatek tłuszczowy, zapłacą konkretni klienci
- Przesunięcie akcyzy ma pomóc w stabilizacji finansów NFZ
- Między zdrowiem a portfelem
Gościem porannej rozmowy na antenie Radia Zet był rzecznik Lewicy Łukasz Michnik. W rozmowie pojawiło się sporo wątków politycznych dotyczących zbliżających się wyborów przewodniczącego partii, ale nie zabrakło też kwestii tego, jak Lewica chce wpływać na życie zwykłych Polaków, a także budżet państwa.
Lewica celuje w podatek tłuszczowy, zapłacą konkretni klienci
Jeden z wątków internetowej części rozmowy w Radiu Zet dotyczył podatku tłuszczowego pojawiającego się w propozycjach Lewicy. Podatek ten wzorowany jest na podatku cukrowym, który swego czasu przetasował rynek. Rzecznik Łukasz Michnik wyjaśniał, że podatek tłuszczowy miałby objąć produkty niezdrowe.
"To znaczy, że produkty niezdrowe typu mrożone pizze, fast foody typu chipsy, krakersy zostaną objęte dodatkowym podatkiem" - mówił rzecznik.
Dziennikarz od razu pytał, co to oznacza dla przeciętnego konsumenta. "Czyli ja jako konsument zapłacę za mrożoną pizzę więcej?" - dopytywał, próbując przybliżyć skutki podatku codziennym odbiorcom.
Michnik wskazał dwa scenariusze. Pierwszy z nich to ten, gdzie producenci zmienią receptury, wprowadzając zdrowsze produkty. Rzecznik Lewicy tłumaczył, że przykład podatku cukrowego pokazuje, że w takich przypadkach początkowy wzrost cen został ograniczony, gdy producenci obniżyli zawartość cukru w napojach.
"Jeden ze scenariuszy jest taki, że część producentów będzie formułować swoje produkty w bardziej zdrowy sposób. Drugi jest taki, że rzeczywiście podniosą ceny swoich napojów czy krakersów, mrożonych pizz" - tłumaczył rzecznik.
"Jeśli ktoś chce wydać na niezdrową żywność, to ma dodatkową stówkę czy dwie w portfelu, ale to już na jego odpowiedzialność. My uważamy, że mądry Polak stwierdzi, że lepiej wydać te pieniądze na zdrową żywność" - dodaje rzecznik, podkreślając edukacyjny wymiar projektu i wskazując, że ostateczna decyzja na co wydane zostaną pieniądze klientów pozostaje po stronie konsumentów.
Przesunięcie akcyzy ma pomóc w stabilizacji finansów NFZ
Innym ważnym elementem propozycji Lewicy jest przesunięcie części wpływów z akcyzy bezpośrednio do Narodowego Funduszu Zdrowia. Dziennikarz przypomniał, że akcyza w Polsce w przyszłym roku ma wynieść około 103 miliardów złotych, z czego alkohol odpowiada za kilkadziesiąt miliardów. Pytanie, które padało kilka razy w rozmowie, brzmiało: "Skąd zabieramy te pieniądze, żeby przelać je do NFZ?"
"Trzeba podejść do tego trochę inną logiką i zobaczyć, ile my dzisiaj musimy z budżetu dopłacać do NFZ. My dzisiaj zasypujemy co roku dziurę na poziomie kilkudziesięciu miliardów złotych" - tłumaczył obronnym tonem Łukasz Michnik.
Dziennikarz wskazywał, że przesunięcie wpływów z akcyzy nie oznacza większej sumy w systemie. Rzecznik Lewicy stał na stanowisku, że może to jednak ograniczyć konieczność corocznych dopłat państwa i wprowadzić większą przewidywalność finansowania.
"Przestaniemy dopłacać kilkadziesiąt miliardów rocznie, a dziura cały czas będzie się powiększać i wyniesie ponad 100 miliardów w najbliższych kilku latach. Tworzymy system, który sam się finansuje" - przekonywał rzecznik, podkreślając, że plan ma charakter systemowy, a nie jednorazowego transferu środków.
Zgodnie z założeniem Lewicy, przesunięcie akcyzy sprawia, że NFZ staje się mniej zależny od decyzji budżetowych, a jednocześnie jego finansowanie jest ściślej powiązane z konsumpcją produktów obciążonych akcyzą. To nie jest dodatkowy pieniądz w systemie, ale bardziej przewidywalny mechanizm finansowy.
Między zdrowiem a portfelem
Rozmowa ujawniała także filozofię stojącą za propozycjami Lewicy: zmiany mają wpływać zarówno na system finansów publicznych, jak i na codzienne wybory konsumenckie. Podatek tłuszczowy kształtować ma nawyki żywieniowe, a przesunięcie akcyzy ogranicza dopłaty państwa do NFZ.
"Z jednej strony potem będziemy w mniej musieli leczyć na przykład nadwagę, alkoholizm, jeśli chodzi o akcyzę ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia, a z drugiej strony możliwe, że będziemy mieli więcej wpływów po prostu" - przekonywał rzecznik Lewicy.
Dziennikarz prowadzący rozmowę zdecydował się wskazać, że propozycja nowego podatku może nie przypaść do gustu Polakom. "Żeby było jasne, kibicuję zdrowej żywności, kibicuję temu, żebyśmy byli zdrowsi, ale też spodziewam się, że nie wszyscy będą zachwyceni tymi zmianami" - mówił na antenie.
Należy podkreślić, że plany Lewicy są dopiero w fazie projektów. Ostateczny kształt zmian pozostaje otwarty, ale rozmowa w Radiu Zet pokazuje, że w planach Lewicy widać zarówno konkretne liczby, jak i filozofię odpowiedzialności konsumenta.












