Spis treści:
- ZUS zmienia ocenę po wielu latach
- ZUS powołuje się na nowe przepisy
- ZUS wskazuje na obowiązek ochrony środków publicznych
- Matki kontra ZUS to nie temat nowy
Jak opisuje "Dziennik Gazeta Prawna", coraz więcej przedsiębiorczych matek trafia do kancelarii prawnych po decyzjach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) nakazujących zwrot świadczeń wypłaconych wiele lat temu. Kobiety te prowadzą działalności gospodarcze, płacą składki i od lat korzystają z legalnie wypłacanych zasiłków macierzyńskich oraz chorobowych. Teraz jednak Zakład Ubezpieczeń Społecznych kwestionuje wcześniejsze wypłaty, powołując się na zmienioną interpretację przepisów, co rodzi spory prawne i finansowe.
ZUS zmienia ocenę po wielu latach
Według informacji "DGP", problem dotyczy kobiet, które przed narodzinami dziecka podwyższały podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne, by uzyskać wyższy zasiłek. W przeszłości ZUS nie kwestionował ani ich podlegania ubezpieczeniom, ani samej wypłaty świadczeń.
"Po latach zmienił jednak ocenę i wydał decyzje, w których cofa podleganie ubezpieczeniom społecznym wyłącznie za okres pobierania świadczeń, a następnie zażądał zwrotu rzekomo nienależnie pobranych kwot wraz z gigantycznymi odsetkami. Chodzi o te kobiety, które przed urodzeniem dziecka podwyższyły sobie składki na ubezpieczenia społeczne i pobierały wyższy zasiłek" - relacjonuje dziennik.
Z informacji wynika, że wiele spraw dotyczy świadczeń sprzed kilkunastu lat, co powoduje nagłe, znaczące obciążenia finansowe dla rodzin. Kobiety często dowiadują się o decyzjach ZUS dopiero teraz, co budzi duże emocje i poczucie niesprawiedliwości.
ZUS powołuje się na nowe przepisy
"DGP" podkreśla, że ZUS powołuje się na nowelizację ustawy systemowej z 2021 r., sugerując, że nowe przepisy umożliwiają nieograniczone czasowo żądanie zwrotu świadczeń i że roszczenia te "się nie przedawniają".
Eksperci wskazują jednak, że sprawy dotyczą okresów, w których ZUS sam wypłacał świadczenia bez zastrzeżeń, a późniejsza zmiana interpretacji rodzi trudne do przewidzenia skutki prawne i finansowe dla beneficjentek.
W praktyce oznacza to, że kobiety, które działając zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami korzystały ze świadczeń, mogą zostać obciążone zwrotem kwot sprzed wielu lat wraz z odsetkami.
ZUS wskazuje na obowiązek ochrony środków publicznych
Zakład Ubezpieczeń Społecznych tłumaczy, że działania kontrolne wynikają z obowiązku ochrony Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i dbania o środki wszystkich ubezpieczonych.
"Rocznie wypłacamy z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych 18,3 mld zł związanych z absencją chorobową i prawie 10,3 mld zł bezpośrednio na zasiłki macierzyńskie (dla matek i ojców). Są to pieniądze wszystkich uczestników powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych, a naszym ustawowym obowiązkiem jest dbałość o prawidłowość wypłat z FUS" - podkreślił Karol Poznański, rzecznik prasowy ZUS.
Równocześnie podkreśla, że celem kontroli jest wyłapanie sytuacji, w których świadczenia mogły zostać pobrane nienależnie. Jednak przypadki dotyczące wcześniejszych lat wywołują kontrowersje, bo zmieniają sytuację finansową beneficjentek, które w międzyczasie prowadziły legalną działalność gospodarczą i regulowały składki.
Matki kontra ZUS to nie temat nowy
Dziennik "Dziennik Gazeta Prawna" nie jest pierwszym medium, które sygnalizowało problemy matek z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Już wcześniej podobne schematy ujawniało OKO.press, pokazując, że kobiety, które planują ciążę lub wracają do pracy po porodzie, narażone są na mechanizmy kontroli, które bywają trudne do przejścia.
W reportażu OKO.press poznajemy między innymi historię Anny, która po powrocie z urlopu macierzyńskiego chciała uzyskać świadczenie rodzicielskie. Choć złożyła komplet wymaganych dokumentów, ZUS kilkakrotnie wstrzymywał wypłatę, domagając się ponownego przesłania już wcześniej dostarczonych zaświadczeń. Procedury instytucji wymagały od niej między innymi potwierdzenia zatrudnienia oraz przesłania formularzy w określonej kolejności. Anna musiała kilkakrotnie kontaktować się z pracownikami ZUS, tłumacząc, że dokumenty były już w systemie.
Podobnie Marta, matka dwójki dzieci, została wezwana do przedstawienia dodatkowych zaświadczeń lekarskich, mimo że formalnie nie były one wymagane przy składaniu wniosku o świadczenie. W praktyce oznaczało to konieczność odwiedzenia kilku placówek medycznych i uzyskania dokumentów, które potwierdzały informacje już zawarte w aktach ZUS. Dodatkowo termin wypłaty świadczenia był kilkukrotnie przesuwany, co wprowadzało niepewność i wymuszało powtarzające się kontakty z urzędnikami.
Historie przytoczone w reportażu OKO.press pokazują, że procedury ZUS często wymagają wielokrotnego potwierdzania tych samych informacji, a każda dodatkowa prośba o dokumenty wydłuża proces przyznania świadczenia. Z dokumentów wynika, że instytucja w takich przypadkach żąda m.in. zaświadczeń lekarskich, potwierdzeń zatrudnienia czy dodatkowych formularzy, nawet jeśli zostały już wcześniej złożone.












